czwartek, 24 lipca 2014

DODATEK 5: ALBERT ELLIS O NONSENSACH PSYCHOANALIZY


W ramach dzisiejszego dodatku, proponujemy artykuł, który może podziałać jak zimny prysznic, jaki od rana mamy za oknem :) Ukazał się prawie 50 lat temu - w 1968 roku, a jego autorem jest oczywiście twórca racjonalno-emotywnej terapii zachowań, dr Albert Ellis. Ellis na początku swej terapeutycznej pracy zajmował się psychoanalizą. Z czasem jednak uznał, że jest zbyt mało efektywna, jak na ogrom zasobów, jakie pochłania (czas - kilka spotkań tygodniowo przez wiele lat, oraz pieniądze). Doszedł ponadto do wniosku, że pożądane efekty można osiągać znacznie szybciej, nie zabierając pacjentom najlepszych lat ich życia. Jeśli są wśród Was, Drodzy Czytelnicy, osoby, które korzystają z psychoanalizy - absolutnie nie zachęcamy do przerwania terapii. Każdy ma inne preferencje, każdemu odpowiada inny styl pracy. My przedstawiamy dziś tylko stanowisko dra Ellisa, z którym sami się zgadzamy. Nie jesteśmy jednak w najmniejszym stopniu uniwersalnym punktem odniesienia - to, co podoba się nam, w naturalny sposób może nie znajdować aprobaty u innych. Niech więc poniższy tekst będzie raczej materiałem do refleksji, próbą spojrzenia na zjawisko z różnych perspektyw - w końcu, dewiza podejścia poznawczo-behawioralnego głosi, że zawsze istnieje inny punkt widzenia


Fragmenty z: Albert Ellis, “Psychiatric Opinion”, Vol. 5, No. 1, January, 1968, pp. 16-25:

Psychoanaliza w teorii i praktyce: czy może być szkodliwa?


Napisano już wiele książek i artykułów o nieefektywności psychoanalizy. Terapeuci behawioralni, egzystencjalni, lekarze, filozofowie i wielu innych przekonywało o tym, że psychoanaliza spoczęła na nieweryfikowalnych założeniach i zajmowanie się nią jest stratą czasu. Stosunkowo niewielu krytyków wypunktowało jednak konkretne szkody, jakie może ponieść osoba korzystająca z tej metody.
Ukazanie i uargumentowanie powodów, dla których wszelka forma psychoanalizy jest zwykle szkodliwa dla klientów, zajęłoby ogromną księgę; ale być może kiedyś ją napiszę. Teraz jednak, pozwolę sobie krótko wyjaśnić, dlaczego psychoanaliza przynosi więcej szkody niż pożytku. 


ZMIANA KURSU
Prawdopodobnie największą szkodą, jaką psychoanaliza wyrządza klientom, jest sprowadzanie ich na błędny kurs – z dążenia do poprawy swojej sytuacji na poprzestanie na wymówkach i nic nie robieniu. […] Na domiar złego, psychoanaliza to przede wszystkim gadanie, bierność, poszukiwanie wglądu i ciągłe zachęcanie klientów, by położyli się na grzbiecie i czekali na poprawę. 

ZALEŻNOŚĆ
Większość klientów to osoby poddane różnorakim zależnościom, które boją się swobodnie myśleć i działać w obawie przed krytyką za ewentualne błędy. Psychoanaliza zazwyczaj zależność jednostki pogłębia. Sesje odbywają się kilka razy w tygodniu i trwają przez wiele lat; analityk często zakazuje klientom dokonywania większych zmian w ich życiu podczas leczenia, wzmacniając przy tym efekt przeniesienia. Klienci stale są poddawani praniu mózgu, aby bezkrytycznie przyjęli interpretacje analityków, nawet jeśli mijają się one z faktami i są całkiem odległe od ich życia.

NACISK NA PRZEŻYWANIE
Ponieważ mocno podkreśla się rolę wolnych skojarzeń, analizę snów, a także uwikłanie klienta i terapeuty w proces przeniesieniowy, psychoanaliza nadaje pierwszeństwo wyrażaniu negatywnych uczuć zamiast dążyć do zmiany stojących za nimi przekonań i wypracowania bardziej wspierających reakcji.

WZMACNIANIE KONFORMIZMU
Główną przyczyną, dla której wiele osób czuje się wystarczająco źle, by pójść na terapię, jest zwodnicze przekonanie, że bezwzględnie potrzebują miłości i aprobaty innych, że nie mogą absolutnie być szczęśliwi, kiedy są sami, i że jeśli nie odnoszą sukcesów, to są nic nie warci. (…) Psychoanalitycy wmawiają klientom: „Ponieważ twoi rodzice byli zbyt krytyczni, nienawidzisz teraz siebie, i dzięki temu, że jesteś w stanie zobaczyć, iż ja, twój analityk, niekrytycznie akceptuję cię mimo twojego błędnego zachowania, możesz sam zaakceptować siebie”. […] Ze względu na to, że psychoanaliza kładzie nacisk na przeszłe doświadczenia klienta zamiast na przeformułowanie leżących u ich podstaw założeń, zachęcając do bierności i uległości, ze względu na to, iż nadmiernie podkreśla osobistą relację analityka i klienta, skłania klientów bardziej do konformizmu niż do jakiegokolwiek rozwoju, eksperymentowania czy uwolnienia się od kulturowych przymusów.

IRRACJONALNOŚĆ
Zamiast pomóc klientom w racjonalnym i logicznym przyglądaniu się ich problemom, psychoanaliza wprowadza mnóstwo niesprawdzalnych teorii i irracjonalnych wyjaśnień. Zwykle sprowadzają się do tego, że ludzie muszą cierpieć z powodu swej przeszłości […] W niezliczonych przypadkach klienci do tego stopnia zostają owładnięci tymi analitycznymi nonsensami, że psychoanaliza staje się ich religijnym credo i nie widzą poza nią dla siebie żadnej szansy .

MARNOWANIE POTENCJAŁU
Kiedy klienci przychodzą do psychoanalityków, są zwykle dostatecznie młodzi i mają wystarczający potencjał, by wrócić do zdrowia, nawet jeśli w danej chwili przeżywają kryzys. Psychoanaliza, zwłaszcza w jej klasycznym modelu, jako długotrwały, czasochłonny i kosztowny proces często zabiera klientom ich najlepsze lata życia i powstrzymuje ich przed przeżyciem tego czasu produktywnie.

BŁĘDNE CELE TERAPEUTYCZNE
Psychoanaliza, zamiast poświęcić większość czasu na wzmacnianie klientów oraz uczenie podważania i działania przeciw ich autodestrukcyjnym myślom, uczuciom czy zachowaniom, bierze ich na wycieczkę po ogrodzie wszelkich możliwych rodzajów wewnętrznego wglądu, co daje klientom doskonałą wymówkę, by powstrzymać się od pracy, wysiłku i aktywności na rzecz poprawy swego samopoczucia.

WNIOSKI:
Różne odmiany psychoanalizy, z klasyczną analizą na czele, są niedorzeczne w swoich założeniach dotyczących przyczyn ludzkich problemów emocjonalnych oraz sposobu ich leczenia. W konsekwencji, terapia analityczna przede wszystkim traci cenny czas, ucząc zwykle klientów pomylonych teorii o nich samych i o otoczeniu. Teorie te (niekiedy ciekawe i zabawne), w najlepszym razie mogą pomóc klientom chwilowo poczuć się lepiej niż dokonać jakichkolwiek realnych zmian. […]
Rzeczą, o której analitycy zawsze przekonują swoich klientów jest to, że nie zrozumieją oni filozoficznych podstaw powstawania swych problemów – tym samym pozbawiają ich narzędzi do samodzielnej zmiany niekorzystnych przekonań na swój temat i na temat otaczającego ich świata […]. Chociaż psychoanaliza wydaje się z pozoru głęboko zorientowanym procesem, w gruncie rzeczy jest bardzo powierzchowną formą leczenia. Ponieważ oszukuje klientów, że podążając za swoimi negatywnymi przekonaniami poczują się lepiej i przez to, że odwodzi ich od reorganizacji szkodliwych założeń, psychoanaliza (nie zawsze, lecz zwykle) przynosi więcej szkody niż pożytku i powinna być przerwana w większości przypadków, w których ją się stosuje […].
Moja, dość stronnicza opinia, głosi, że analitycy jeśli pomagają ludziom to dlatego, że przemycają niepsychoanalityczne metody. Im bardziej trzymają się psychoanalitycznej orientacji, tym większą mogą wyrządzić szkodę [...].