czwartek, 30 stycznia 2014

SESJA 83: AUTOTERAPIA NELSONA MANDELI

KRÓTKA POWTÓRKA
Ostatnie tygodnie były pełne zawirowań. Przyznajemy, nie udało nam się dopełnić obowiązku
systematyczności w publikowaniu kolejnych sesji, ale od dziś wszystko wraca do normy. Przybyło nam znaczne grono Czytelników, których ciepło witamy na pokładzie. Jesteśmy wdzięczni za wszystkie głosy płynące od Was, te pytające, orzekające, życzliwe, krytyczne, wszystkie są dla nas ważne. Nosimy się z zamiarem opracowania głównych zaburzeń psychicznych według modelu REBT, a więc przedstawienia pewnej propozycji pracy z konkretnymi dysfunkcjami. Zamierzamy oprzeć się na najnowszym podręczniku terapii REBT, napisanym przez Debbie i Alberta Ellisów, który ukazał się w 2011 roku nakładem Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego. Wkrótce zaktualizujemy nieco nasze zasoby. Mamy nadzieję, że te drobne zmiany przyczynią się do jeszcze lepszego promowania skutecznej metody radzenia sobie z problemami i że zachęcą Was do dzielenia się nią z innymi.

DZISIEJSZA SESJA
Skoro powracamy do dawnego systemu cotygodniowych sesji, dobrze, by to nowe otwarcie było wyjątkowe. Dziś zatem metoda autoterapeutyczna rodem ze szkolnej ławki. Analiza i interpretacja wiersza. Ale spokojnie, nie według odgórnego klucza i, co najważniejsze, absolutnie nie na ocenę!
Ten piękny utwór, napisany w 1875 roku przez Williama Ernesta Henleya stał się mantrą Nelsona Mandeli podczas odsiadywania przezeń wyroku więzienia. Jak przyznał po latach, powtarzając strofy tego wiersza, krzesał w sobie nowe siły i podgrzewał wiarę w dobre jutro, które wreszcie nadeszło. Czasem myślę, że wrogiem poezji są właśnie interpretatorzy, którzy zakłócają ciszę, jaka powinna towarzyszyć spotkaniu z wierszem. Dziś jednak podejmę się tej niewdzięcznej roli, starając się przełożyć słowa Poety na metodę autoterapii REBT.

William Ernest Henley , 1875
„Invictus” („Niepokonany”)

Z okowów najmroczniejszej Nocy,
których już nigdy Dzień nie skruszy,
dziękuję bogom, których Mocy
zawdzięczam hardość swojej Duszy.

I chociaż ogrom cierpień wkoło,
me usta skargą niesplamione.
Spadają ciosy na me czoło,
choć zlane krwią, lecz podniesione.

Tu, gdzie się rozpacz z bólem splata,
jedynie Śmierć się zakraść może.
W grozie mijają długie lata,
lecz strach mnie nie zmógł i nie zmoże.

I chociaż kroczę wśród Chaosu,
błądzę w Cierpienia mrocznej głuszy,
jestem Kowalem swego Losu
i Kapitanem swojej Duszy.

To piękny utwór i byłoby niestosowne burzyć nastrój towarzyszący lekturze swoją subiektywną interpretacją. Pozwolę sobie więc tylko na kilka refleksji. W REBT wolimy myśleć, że to my, nasze otoczenie, wychowanie i biologia kształtują nasz charakter. Uciekanie się do religii, choć dla wielu pomocne, niekoniecznie pomaga wyjaśniać przyczyny naszych kłopotów.  Spytam dalej - czy zawsze trzeba mieć podniesione czoło? Nie. Można ja ukryć w dłoniach, pochylić, odwrócić twarz w druga stronę. Nie ma jedynej słusznej metody radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Lecz zaprzeczanie napotykanym trudnościom i silenie się na bohatera w każdych okolicznościach może prowadzić wprost do frustracji. Ostatnia strofa utworu wyraża esencję terapii REBT (jak i innych sprawdzonych metod terapeutycznych) . Tak, cierpię, wokół mnie panuje chaos.  Codziennie część spraw układa się pomyślnie, a część nie, ale bywają i dni, gdy wszystko wali się na głowę.  Czasem nawet  takich dni jest więcej niż tych, w których wszystko tworzy harmonię. Nie zmienia to jednak kluczowego faktu. Bez względu na to, co Cię spotyka i jak bardzo niepomyślny wydawałby się bieg różnych spraw, to w Tobie, we mnie, w niej i w nim, tkwi odpowiedź na nasze własne problemy i prawda o tym, że jesteśmy w stanie je pokonać. Albert Ellis powtarzał często, że jako ludzie rodzimy się z naturalnymi tendencjami do depresji, ale każdy z nas dysponuje przy tym odpowiednimi zasobami, by sobie z nią poradzić. Nie chodzi o to, by być supermanem. Nie chodzi o to, by nie odczuwać. To nie są dobre strategie. Ważne, by akceptować siebie takim, jakim się jest. By akceptować świat, w jakim żyjemy i ludzi, których spotykamy. Nie oznacza to, bezkrytycznej zgody. Ale pozwala złapać oddech i przejąć ster nad tym, na co mamy wpływ. Bez względu na to, jak się teraz czujesz, jesteś kapitanem swojego okrętu. 

ZADANIE DOMOWE
Spróbuj przyjrzeć się w tym tygodniu swoim przekonaniom dotyczącym Twojego wpływu na to, czego doświadczasz. Jak często mówisz „zrobiło się”, „udało się”, „skomplikowało się” zamiast „zrobiłem”, „zdołałem”, „skomplikowałem”? Czy zdarza Ci się mieć przekonanie o braku wpływu na własne życie? W jaki sposób mógłbyś to przekonanie przeformułować? Jak mogłoby ono brzmieć? Na jaki aspekt własnego życia na nowo uświadomisz sobie swój wpływ?