czwartek, 13 lutego 2014

SESJA 85: KAŻDE "BYLE DO..." KIEDYŚ SIĘ KOŃCZY

KRÓTKA POWTÓRKA
Przybywa nas z każdym tygodniem. Witamy na pokładzie każdą nową Osobę i na dzień dobry
proponujemy Jej bezwarunkową akceptację:) Dotychczasowym Czytelnikom dziękujemy za obecność i polecamy się na wieczorne, poranne i wszelkie inne momenty z lekturą. To 85. sesja i 104. od początku naszego blogowania. Ładny wiek, prawda? Gdyby przeliczyć to na lata, bylibyśmy naprawdę wiekowymi staruszkami. Czując bagaż doświadczenia (który nas nie przeciąża, lecz dodaje pewności!) i nie chcąc przez galopujące tempo kogokolwiek zniechęcić do naszej metody, postanowiliśmy publikować sesje co 2 tygodnie. Nie oznacza to jednak, że jakikolwiek czwartek miesiąca będzie straszył pustką! O nie, na to nie pozwolimy. W każdy czwartek dzielący sesje będziemy publikować tekst „niespodziankę”, będący Dodatkiem do codwutygodniowych spotkań. Będą to ćwiczenia do samodzielnego wykonania, interesujące teksty innych autorów, fragmenty sesji gigantów terapii, a także doniesienia o najnowszych badaniach w zakresie metod poznawczo-behawioralnych. A zatem przechodzimy na tryb: SESJA-DODATEK-SESJA-DODATEK… Czas start!

DZISIEJSZA SESJA:
Dziś chciałbym opowiedzieć historię pewnego bardzo ambitnego człowieka, dajmy mu na imię Norbert. Norbert od dziecka pragnął piąć się wysoko. Kiedy inne dzieci pokonywały trzy szczeble nieziemsko wielkiej drabiny, Norbert wchodził na czwarty szczebel. Kiedy nauczyciel poprosił o przygotowanie widokówki wielkości połowy kartki od zeszytu, Norbert namalował obrazek formatu bloku rysunkowego. Gdy podczas sprawdzianu wykonał wszystkie polecenia, dopisywał kolejne, chcąc wykazać się ponadprogramową wiedzą. 

Będąc już nastolatkiem zaczął odczuwać dyskomfort w związku ze swym perfekcjonizmem i nadambicją. Powtarzał sobie: byle do matury! A kiedy ostatni egzamin dojrzałości miał już za sobą przyszedł czas na kolejny ważny wybór. Wybór studiów. Rozpoczął naukę na prestiżowej uczelni, czując się coraz bardziej jak obarczone ponad siły zwierzę. Powtarzał: „byle do końca studiów”. I takim oto sposobem zdobył dyplom z wyróżnieniem. Nie mógł jednak na tym poprzestać. W firmie, w której rozpoczął pracę, funkcjonowała bardzo czytelna ścieżka kariery. Osoby dające z siebie wszystko mogły bardzo szybko awansować, ci zaś, którzy sobie odpuszczali niechybnie żegnali się z posadą. Norbert nie mógł oczywiście znaleźć się wśród tych drugich. Szczególnie że zasady były dla wszystkich jednakowe i nad wyraz logiczne. Ciężka praca wiodła do awansu. Pracował więc ponad siły, przypominając sobie raz po raz znane zapewnienie „byle do… awansu”. Kiedy wreszcie został najmłodszym menadżerem swego szczebla, pomyślał, że wreszcie odpocznie. Mniej obowiązków, większa pensja, wygodne godziny pracy. Może to czas na życie osobiste? Pewnego dnia jeden z dyrektorów zagadnął go na korytarzu. Gratulując stanowiska, dodał: „Tak dalej, a będzie pan najmłodszym dyrektorem handlowym w historii firmy”. To zdanie zapadło mu głęboko w pamięć i nie mogło opuścić jej ani na moment. Kiedy tylko robił sobie przerwę lub po całym dniu wracał do domu, widział przed oczyma starszego kolegę, który wieszczy mu karierę, jaka nie była dotąd nikomu przed nim pisała. Nie tylko byłby kimś znaczącym, byłby w dodatku rekordzistą! Powrócił zatem do sprawdzonej mantry: „byle do rekordu”. I pracował jak wół, by dopiąć swego. Udało się. Wreszcie będzie mógł odpuścić! Wreszcie zazna odrobinę spokoju! Wreszcie zacznie budować swoje życie również poza murami firmy. Obiecał sobie „żadnych awansów” przez co najmniej trzy lata. Nie przewidział jednak czynników od siebie niezależnych. Tuż po zasłużonym awansie nadszedł trudny czas światowego kryzysu. Plan ratunkowy zakładał likwidację części sektorów i łączenie pozostałych w większe jednostki. Oznaczało to redukcję etatów, włącznie ze stanowiskami kierowniczymi… 
Budowana przez lata kariera jednego dnia zawróciła do punktu wyjścia. I już żadne „byle do…” nie pomagało. Trzeba było na nowo odnaleźć się w rzeczywistości, na nowo sformułować swoje cele i od początku nauczyć się  zwyczajnie żyć. Kto wie, być może ta „spektakularna porażka” uratowała Norberta od poważnego niebezpieczeństwa? W końcu każde „byle do…” kiedyś się kończy.

ZADANIE DOMOWE
Jeśli narzucasz sobie w jakiejkolwiek dziedzinie życia szaleńcze tempo, które nie pozwala Ci cieszyć się teraźniejszością, zatrzymaj się na moment. Zidentyfikuj swoje „byle do…”. Możesz zapisać je na kartce. Jeśli będzie ich więcej, nie przejmuj się. Zaczynasz pracę nad zmianą, jesteś więc na właściwej drodze. Spróbuj przeformułować każde „byle do…” w bardziej racjonalne i mniej absorbujące przekonania, na przykład według schematu: „Chcę dążyć do…., ponieważ…., nie chcę, aby odbywało się to kosztem…. Dlatego od dziś….”. Pozwól sobie na bycie w teraźniejszości, na spokojny oddech i dostrzeganie najmniejszych skrawków najbliższej rzeczywistości.