KRÓTKA POWTÓRKA
Po wielu sesjach o procesie zmiany, w minionym tygodniu poruszyliśmy problem lęku społecznego.
Poznaliśmy Martę - młodą kobietę, która niezwykle obawiała się publicznego występowania. Emocje sprawiały, że głos drżał jej jak poluzowana struna, jej dłonie wilgotniały i stawały się lodowate, a policzki oblewał wstydliwy rumieniec. Myśl o tych objawach potęgowała... objawy, upewniając Martę, że wszelkie jej próby skończą się spektakularną porażką. Pamiętacie może najskuteczniejszy sposób wyjścia z błędnego koła? Tak, przecięcie go na wzór Aleksandra Wielkiego, który mając do rozplatania węzeł gordyjski, wyjął miecz i potraktował plątaninę ostrzem. Najlepszy czas na przecięcie błędnego koła jest teraz. Jeśli nie zrobiłeś tego wczoraj, być może było za wcześnie. A po co czekać z tą decyzją do jutra? Pozwól sobie na komfort wyjścia z labiryntu i spróbuj myśleć przeciwnie do sposobu, który sprawiał Ci cierpienie. Nawet jeśli za pierwszym razem nie wyjdzie, każda próba zbliży Cię do sukcesu. A dziś poznaj historię Marii, która mimo zupełnie innych okoliczności doświadczyła, jak Marta, potęgi swoich myśli.
DZISIEJSZA SESJA
W ostatnim tygodniu nad Polską przeszła potężna wichura. Zanim jednak zdążyła zbliżyć się do naszego kraju, media wszczęły alarm, że czeka nas kilka bardzo trudnych dni. I słusznie! W końcu, przezorny zawsze ubezpieczony. Jedna ze stacji radiowych dzień przez zapowiadanym huraganem zajmowała się dolegliwościami, jakie towarzyszą wielu z nas podczas pogodowych anomalii.
Wśród słuchaczek tego programu była Maria, 50-letnia nauczycielka, która po sześciu lekcjach i zebraniu rodziców wróciła do domu z potwornym bólem głowy. Włączyła radio i chcąc chwilę odpocząć, położyła się wygodnie na kanapie. Zamknęła oczy, rozmasowała skronie i cierpliwie czekała na dawkę dobrej, relaksującej muzyki. Minął kwadrans, a żaden utwór nie rozbrzmiał z głośnika. Po serwisie informacyjnym zaczęły się rozmowy. Z synoptykami, psychologami i lekarzem. Pierwsi ostrzegali przed niebezpieczeństwem porywistego wiatru, drudzy przygotowywali słuchaczy na znacznie obniżony nastrój, chandrę, a nawet stan bliski depresji, lekarz zaś tubalnym jak wyrocznia głosem orzekł, że musimy liczyć się z bólami głowy, przechodzącymi nawet w stan migrenowy, brakiem energii, ospałością, bólami pleców, mięśni oraz podenerwowaniem.
Maria, która całe życie była okazem zdrowia, a swoje emocje poddawała drobiazgowej higienie poprzez głośne wyrażanie własnego zdania i rozwiązywanie wszelkich nieporozumień na drodze dialogu, nagle zamarła.
Przypomniała sobie, jak idąc rankiem do pracy, podmuch wiatru nieomal nie strącił z jej głowy kapelusza. „Może tak się zaczynają huragany…” – pomyślała, czując jak serce przyspiesza jej z chwili na chwilę. Zapuściła się w głąb analiz. Sześć lekcji i potworny ból głowy. Nie jest przecież nowicjuszką. Ma za sobą ćwierć wieku pracy w szkole, nie raz miewała i po osiem lekcji, i jeszcze do późna sprawdzała kartkówki i nic a nic jej nie było. A dziś… ból głowy bliski stanowi migrenowemu jak orzekli fachowcy. Zastanawiała się dalej. Z reguły po powrocie do domu odkłada torby i energicznie zaczyna przygotowywać obiad. To zawsze pozwalało jej „zresetować” umysł, zająć się konkretną czynnością i odciąć zupełnie od spędzonego w pracy dnia. Dziś jednak legła na sofie jak kłoda. „Czy zdrowi ludzie tak robią? Raczej nie!” – zawyrokowała. Coś z nią musi być nie w porządku. Brak energii, tak, to apatia. To podręcznikowy przykład apatii. I czy jest jej do śmiechu? Nie? Nie ma ochoty roześmiać się i obdzielać wszystkich ludzi swoją radością? A więc depresja. Tak jak orzekli fachowcy. Maria podniosła się gwałtownie, by zebrać myśli. Uznała, że najlepiej będzie, jeśli po prostu je spisze. W końcu jako belferka ma to we krwi. Od czego by tu zacząć… Migrena, brak energii (apatia), obniżony nastrój (depresja), i… poczuła niespodziewanie lekkie ukłucie w prawej łopatce. Zimny dreszcz przeszedł jej po ciele, oddech przyspieszył, a serce waliło z sekundy na sekundę mocniej. Odłożyła notes. Oparła się powoli na kanapie. Zaczęła powoli oddychać. I gdy poczuła, że rytm serca staje się wyrównany, wróciła do sporządzania katalogu swoich objawów. Ból pleców. „A może to nerwobóle?” – pomyślała, łącząc niespokojny oddech i szybkie bicie serca z ukłuciem w prawej łopatce. „Tak, tak należy zapisać – ból krzyża z towarzyszącymi objawami nerwowymi. Podejrzenie nerwobólu”. Podenerwowanie. Czyż nie o tym wspominał lekarz na antenie radia? Wszystko pasuje jak ulał. A więc wichura. „Teraz czekać tylko, aż zmiecie mi dach z domu, a fruwające gałęzie powybijają okna”. Na moment przerwała pędzący strumień myśli. Postanowiła wsłuchać się w audycję. Musi być na bieżąco, zwłaszcza że niebezpieczeństwo dopiero nadejdzie. Niecierpliwie czekała na informacje dla mieszkańców Małopolski. I usłyszała… Wichura obejmie północną Polskę, zupełnie spokojni mogą być mieszkańcy województw centralnych i południowych… „Jak to?!” – krzyknęła, jak gdyby spikerzy mieli usłyszeć jej wzburzenie. A więc… to nie… depresja? I nie… apatia? I nie… nerwobóle? Właściwie ból głowy ustąpił nie wiadomo kiedy. A to ukłucie była jednorazowe. I nawet zgłodniała. Wyłączyła radio. I energicznie udała się do kuchni.
ZADANIE DOMOWE
Historia Marii to idealny przykład potęgi naszych myśli. Maria, na co dzień związana z nauką, zupełnie porzuciła racjonalny sposób rozwiązywania problemów. Sposób, którym posługujemy się w pracy nad sobą. Polega on na przyglądaniu się wszelkich zjawiskom z każdej możliwej strony. Na niezadowalaniu się jednoznacznymi sądami i poszukiwaniu drugiej, trzeciej opinii. Na chwilowym wygaszeniu emocji i oddaniu głosu logicznie działającemu rozsądkowi. Zastanówcie się, proszę, w najbliższych dniach, czy i Wam zdarza się przyjmować narzucone lub wmówione sobie bez wcześniejszego namysłu – prawdy za absolutne i nienaruszalne? Jeśli na taką traficie, poddajcie ją pociskom logicznych pytań. I żądajcie twardych dowodów potwierdzających jej słuszność. A gdy takich nie znajdziecie, zróbcie z nimi to, co Maria z radiem w chwili, w której zdała sobie sprawę z myślowej pułapki. Włączcie przycisk off.