KRÓTKA POWTÓRKA
Dlaczego Magda ma pecha, a Tomek jest nieudacznikiem? To nasi bohaterowie z zeszłego
tygodnia. Zastanawialiśmy się nad ich nieszczęściem, które "oczywiście" ma swoje źródła zupełnie poza nimi. Tak, tkwi w takim myśleniu potworna pułapka. Kiedy przenosimy ciężar odpowiedzialności na czynniki zewnętrzne (los, fatum, ludzi, pecha) lub tłumaczymy się wrodzonym, niezbywalnym piętnem nieudacznictwa, możemy czuć się... lekko i przyjemnie! Brzmi paradoksalnie, ale tak właśnie bywa. Nie ponosząc odpowiedzialności za swoje życie, obwiniamy wszystko, co tylko przyjdzie nam do głowy pozbywając się trudnego do zaakceptowania faktu, że źródło naszych sukcesów i porażek tkwi w nas samych. I nie jest żadnym niezbywalnym piętnem ani fatum, ani losem, ani czymkolwiek równie zwariowanym, lecz stanowi wynik naszych umiejętności, doświadczenia, zachowania, postawy i w mniejszym stopniu sytuacji, w których się znajdujemy. Wielokrotnie na łamach naszego bloga przekonywaliśmy, iż fundamentem zdrowia psychicznego jest głębokie poczucie sprawstwa w swoim życiu, a więc przekonanie, że nasze dłonie i nasz umysł wykuwają rzeczywistość, w której żyjemy.
DZISIEJSZA SESJA
Przede wszystkim należą się Wam, Drodzy Czytelnicy, przeprosiny. Wiem, że ponad setka z Was wizytowała wczoraj naszego bloga oczekując coczwartkowej sesji. A tej jak nie było, tak nie było. Ale pojawiła się, właśnie teraz jako czwartkowa sesja w piątek.
Muszę Wam się z tego poślizgu wytłumaczyć. Ups, brzydkie słowo "muszę". Powiem inaczej: czuję potrzebę wyjaśnienia Wam przyczyn tego poślizgu. Przez kilka tygodni dręczył mnie paskudny wirus, który zaatakował oskrzela. A gdy tylko udało mi się go podleczyć i wróciłem do pracy, zastałem stertę obowiązków, które czekały cierpliwie poprzez dni mojej choroby. To jednak nie wszystko. Od kilku tygodni przygotowuję się do prawdziwej życiowej zmiany, w której pierwsze kroki zamierzam poczynić już w najbliższym tygodniu. Aby nie zapeszać (choć odrzucam przesądy), nie zdradzę na tę chwilę w czym rzecz, mogę za to powiedzieć, że wymaga ona ode mnie tytanicznej pracy w bardzo krótkim czasie i wiąże się z podniesieniem swoich kompetencji w zakresie zdrowia człowieka. I tak za dużo powiedziałem :) Będzie to więc moja mała życiowa rewolucja, która, w co wierzę, zakończy się sukcesem (Was, nasi Czytelnicy, proszę o ściskanie kciuków we wtorek i środę:). Z tego względu, że nie zdążyłem opublikować wczorajszej sesji, postanowiłem napisać ją od nowa. A jej tematem uczynić właśnie ZMIANĘ. Coraz częściej mówi się o zarządzaniu zmianą. Jest to ważne zarówno dla wielkich korporacji, jak i dla nas - poszczególnych ludzi, których życie wymaga rekonstrukcji. W jaki sposób zabrać się jednak do takiej gruntownej przebudowy? Jako coach i pasjonat REBT, chciałbym zaproponować coachingowo-autoterapeutyczny model przeprowadzania życiowych zmian.
Pierwsze pytanie, jakie należy sobie postawić, będzie dotyczyło stanu obecnego. Jak jest teraz? Jaka jest moja rzeczywistość (ta bliska, relacje rodzinne, praca, jak i szersza: miejsce na ziemi, w którym żyję, realizacja wartości, w które wierzę).
Wyobraźmy sobie Dominikę. 30-latkę, która nieustannie dokształca się, by zyskać upragniony awans. Jej kariera zawodowa posuwa się nieco wolniej niż by sobie tego życzyła, dlatego dokłada wszelkich starań, by wykazać się przed przełożonymi.
Dominika dochodzi do wniosku, że coś trzeba z tym zrobić. Traci siłę na szkolenia, które nie zbliżają jej do zawodowego celu, spychając dodatkowo wszystko inne na plan dalszy.
Zadajemy jej więc pytanie: "Co szczególnie w twojej ocenie wymaga zmiany? Co powinno wyglądać inaczej? Który element układanki Twojego życia nie pasuje do reszty? A może jest więcej takich elementów?
Dominika rzuca w kąt myślenie o pacy i bez namysłu odpowiada: "Zmiany wymagają moje pasje. Pogrzebałam je w ciągu lat pracy. A raczej pogoni za awansem, na który wciąż czekam. Chcę do nich wrócić. Chcę wrócić do dawnego marzenia o grze na pianinie".
W dalszej kolejności musimy doprecyzować to postanowienie, pytając:
"Jaka to będzie zmiana? Na czym będzie polegać? Kiedy i gdzie zostanie przeprowadzona? Czy będzie wymagała zaangażowania innych osób?"
Dominika po chwili namysłu odpowiada: "Tą zmianą będzie stworzenie nowej przestrzeni dla mojego życia. Polegać będzie na nauce gry na pianinie. Chciałabym zacząć jak najprędzej, w mieście, w którym mieszkam. W ten proces zaangażowany zostanie nauczyciel i, oczywiście, ja. No i może sąsiedzi, bijący w kaloryfer, kiedy będę wieczorami brzdąkać na klawiszach.
Następnie zbliżamy się do urealnienia tego zamiaru: "Jakie masz możliwości działania?"
Dominika odpowiada: "Mogę zapoznać się z ofertami szkół i prywatnych nauczycieli, by spośród nich wybrać ofertę najbardziej mi odpowiadającą. Mogę również popytać znajomych, rodzinę, czy nie znają jakiegoś nauczyciela"
I pytanie kluczowe: "Na co się decydujesz?"
"Zacznę od rozeznania wśród znajomych. Jeśli nie przyniesie rezultatów, przejrzę wszelkie dostępne oferty."
A na koniec: "Kiedy rozpoczniesz te działania?"
"Zacznę od jutra. Mamy spotkanie z przyjaciółmi, to ludzie towarzyscy, może więc kogoś polecą".
Załóżmy, że Dominika znalazła dobrego nauczyciel gry na pianinie. Jest profesjonalistą i potrafi uczyć nawet osoby zupełnie niemuzykalne. Po kilku lekcjach warto dokonać wstępnej oceny przeprowadzanych zmian:
- "Czy gra na pianinie sprawia Ci przyjemność?"-pytamy.
- "Tak! Potrafię zagrać nawet kilka prostych melodii" - przyznaje z entuzjazmem Dominika.
- "Co dla Ciebie znaczą te lekcje?"
- "Są źródłem dużej frajdy. Wydaje mi się, że powoli osiągam to, co wydawało mi się kiedyś piękne, lecz nieosiągalne".
- "Czy masz wrażenie, że nauka gry na pianinie była tym, czego w Twoim życiu brakowało i co stało się prawdziwą rewolucją?"
Dominika zawahała się. Po chwili skupienia odparła:
- "Nie. To nie gra na pianinie, choć bardzo mnie cieszy. Prawdziwą zmianą było wygospodarowanie każdego tygodnia kilku godzin na oddawanie się czemuś nieznanemu, w czym mogę być zupełnie niekompetentna i nie muszę zdobywać na gwałt kolejnych umiejętności w drodze do jakiegoś celu"
- "Na czym więc polegała Twoja życiowa rewolucja?"
- "Na możliwości zaczęcia czegokolwiek od zera.-po chwili namysłu dodała- "I na byciu dla siebie bardziej wyrozumiałą".
ZADANIE DOMOWE
Bardzo często w pracy terapeutycznej lub coachingowej nasi Klienci przeformułowują początkowe cele nawet kilkakrotnie. To, co pozornie miało być celem, staje się w rezultacie środkiem do niego prowadzącym. Chciałbym poprosić Was o wcielenie się w rolę Dominiki. I zastąpienie jej problemów - własnymi. Przemyślcie możliwe obszary zmiany i stańcie się odkrywcami tego, czego w głębi potrzeba Wam najbardziej. Trzymam za Was kciuki. I proszę o to samo:) Powodzenia!