KRÓTKA POWTÓRKA
Tematem naszych ostatnich
sesji były automatyczne myśli. Te, które pojawiają nagle i ciężko
je poskromić. Dziś sesja numer 30. A więc jubileusz? Dlaczego nie!
Bez wątpienia to doskonały powód, aby dokonać jakichś zmian.
Zanim jednak o nich – dziękujemy za zaufanie i obecność. Każdego
dnia naszą autoterapię wertuje około 100 osób, w poniedziałki i
czwartki dwukrotnie tyle. Dziękujemy za każdy komentarz i
wiadomość. Będziemy pisać dalej. Tuż przed trzydziestką powiał
u nas wietrzyk zmian. Zrezygnowaliśmy z dodatkowego krótszego
adresu rebt.24.eu ze względu na wyskakujące automatycznie
reklamy (gł. niemieckich gier komputerowych:). Do końca świata bez
zmian pozostanie adres główny – autoterapiaREBT.blogspot.com.
Od kilku dni jednak, dla niecierpliwych i bardziej wygodnych, mamy
również krótszą nazwę – autoterapia.eu.
DZISIEJSZA SESJA
Przewrotnie dzisiejsza
sesja nie będzie fragmentem z mądrego poradnika ani opisem
obserwacji któregoś z naszych trzech muszkieterów (Ellis, Beck,
Maultsby). Chciałbym opowiedzieć Wam dziś o pewnej artystce,
którą natura wyposażyła w niepospolity talent. Była malarką.
Malowała sceny realistyczne, dbając o każdy detal, by obserwatora
nie odstępowało wrażenie, że to, na co patrzy obrazuje prawdę.
Wymyślała do woli swoich bohaterów, tworzyła w myślach wyszukane
scenerie, układała historie, które za pomocą pędzla była w
stanie uwiecznić. Nic nie dawało jej większej radości.
Pytana – co zabrałaby ze sobą na bezludną wyspę, odpowiadała
bez namysłu – szkicownik. Kiedy w jej życiu następowały
zmiany i jeden etap przechodził w następny, tym co pozwalało jej
pokonać strach była świadomość twórczości. „To nic,
że jutro trudny dzień – myślała – bo kiedy wrócę do domu,
będę malować”. Tworzenie było dla niej największą podporą
w momentach próby. Wrócę do domu i będę malować –
powtarzała sobie tysiące razy.
Pewnej sylwestrowej nocy,
kiedy wszelkie plany szampańskiej zabawy wzięły w łeb, choć
obiecała sobie, że nie weźmie do ręki pędzla, porzuciła
nudne telewizyjne powtórki i ruszyła do swojej pracowni. Cóż
z tego, że innym trudno byłoby to zrozumieć. Każdy ma w końcu
prawo przywitać nowy rok najlepiej jak potrafi. A dla niej
nic ponad twórczością nie było lepszego. Kontynuowała pracę nad
rozpoczętym jakiś czas temu dziełem. Scena obrazująca wielki
kanion, przed którym stają zaskoczeni ludzie. Tłumy patrzące
w wielką przepaść, której, rzecz dziwna, chyba się nie
spodziewali. W pewnym momencie zatrzymała pędzel i oddała się
refleksji. „Jak to możliwe, że, kiedy tworzę, nie odczuwam
płynącego czasu – pomyślała. - Jak to możliwe, że całą
sobą wkraczam w dzieło, które daje mi radość i zupełnie
pochłania. Jak to możliwe, że nie myślę wówczas o niczym
innym?”. Refleksja ta nie dawała jej spokoju. „A gdybym w
trakcie malowania zaczęła zastanawiać się nad każdą upływającą
chwilą? - rozważała – Czy wciąż potrafiłabym skupić się na
tworzeniu? Co, jeśli ta myśl mnie nie opuści? I zamiast stwarzać
nowe kształty, będę w kółko zastanawiała się nad tym, co by
było, gdybym nie mogła przestać skupiać się na myśleniu?”.
Poczuła ból w okolicach serca. Może to wynik zmęczenia?
Miała nadzieję, że porządny wypoczynek pozwoli jej wrócić do
formy. Następnego dnia, przystąpiła jak zwykle do dzieła.
Kontynuowała prace nad obrazem, ukazującym przepaść. Starała się
nie trapić wczorajszymi wątpliwościami. „Co to w ogóle
za pomysł! - mówiła sobie – Starać się nie myśleć o
myśleniu. Absurd”. Jednak wątpliwości nie ustąpiły na długo.
Co więcej, doszły do nich kolejne. Kiedy bowiem obraz z kanionem
był całkiem gotowy, naszła ją kolejna refleksja. Spoglądając na
swoje dzieło, pomyślała: „Doskonały efekt. I tygodnie długiej,
katorżniczej pracy. - zawahała się – Moment, moment. Przecież
kocham malować. Chwileczkę...”. Czuła, że dzieje się z nią
coś niepokojącego. „Namalowałam świetny obraz, pracując jak
wół. Moja pasja wymaga wielkiego wysiłku. Nie wiem, czy kolejnym
razem uda mi się stworzyć coś równie dobrego. Poświęcić temu
tak wiele czasu i jeszcze nie myśleć o myśleniu”. Dawną
lekkość zastąpiły ciągłe niepokoje. Wciąż chodziły jej po
głowie myśli o tym, że proces twórczy jest długi i wymaga
skupienia i że jej osłabiona kondycja z pewnością nie pozwoli
namalować czegoś tak ambitnego, jak dawniej. Nieustające
natrętne myśli, owinęły jak kokon dawne wyobrażenie o
malowaniu. Przestało ono kojarzyć się z czymś przyjemnym, do
czego tęskni się nawet w sylwestrową noc, a stało się źródłem
frustracji i przekonania o utracie. Kiedy przyjaciele pytali,
dlaczego nie maluje, odpowiadała, że wszystko już w dziejach
sztuki wymyślono i być może nie była jej pisana kariera
artystki.
Dopiero po latach
uświadomiła sobie, jak bardzo pod wpływem choroby zaczęła
oszukiwać samą siebie. Jak głęboko tkwi w niej miłość do
tworzenia i na jak długo pozwoliła ją sobie odebrać.
Zrozumiała, że natrętne myśli były nieracjonalne i
przynosiły same szkody. Że pewne rzeczy mogą dziać się w życiu
same z siebie, bez udziału wielkiego namysłu i ciągłego
rozpamiętywania. I że czymś takim, co zatrzymuje czas i
pozwala umysłowi popłynąć w nieznane dotąd strony, jest
malarstwo. Kiedyś zapytano ją, czy nie uważa tych wszystkich lat,
gdy przestała tworzyć, za stracone. Uświadomiła sobie wówczas
coś bezcennego. „Tematy, które przyniosła mi moja choroba są
głębokie i dojrzałe. Kiedyś sądziłam, że wiele straciłam.
Dzisiaj wiem, że z tej straty mogę wyciągnąć duży zysk. Nie
myśląc o myśleniu, tylko je malując”.
ZADANIE DOMOWE
Jeśli są w Twoim życiu
pasje, które z różnych przyczyn dawno zarzuciłeś, przypomnij je
sobie dokładnie. Powróć do każdej z nich i zastanów się,
dlaczego zostały uśpione. Być może warto którąś na nowo
obudzić? Być może czas, który upłynął okaże się przewrotnie
Twoim sprzymierzeńcem?