poniedziałek, 4 lutego 2013

SESJA 30: PASJE, KTÓRE ZOSTAŁY UŚPIONE


KRÓTKA POWTÓRKA
Tematem naszych ostatnich sesji były automatyczne myśli. Te, które pojawiają nagle i ciężko je poskromić. Dziś sesja numer 30. A więc jubileusz? Dlaczego nie! Bez wątpienia to doskonały powód, aby dokonać jakichś zmian. Zanim jednak o nich – dziękujemy za zaufanie i obecność. Każdego dnia naszą autoterapię wertuje około 100 osób, w poniedziałki i czwartki dwukrotnie tyle. Dziękujemy za każdy komentarz i wiadomość. Będziemy pisać dalej. Tuż przed trzydziestką powiał u nas wietrzyk zmian. Zrezygnowaliśmy z dodatkowego krótszego adresu rebt.24.eu ze względu na wyskakujące automatycznie reklamy (gł. niemieckich gier komputerowych:). Do końca świata bez zmian pozostanie adres główny – autoterapiaREBT.blogspot.com. Od kilku dni jednak, dla niecierpliwych i bardziej wygodnych, mamy również krótszą nazwę – autoterapia.eu.

DZISIEJSZA SESJA
Przewrotnie dzisiejsza sesja nie będzie fragmentem z mądrego poradnika ani opisem obserwacji któregoś z naszych trzech muszkieterów (Ellis, Beck, Maultsby). Chciałbym opowiedzieć Wam dziś o pewnej artystce, którą natura wyposażyła w niepospolity talent. Była malarką. Malowała sceny realistyczne, dbając o każdy detal, by obserwatora nie odstępowało wrażenie, że to, na co patrzy obrazuje prawdę. Wymyślała do woli swoich bohaterów, tworzyła w myślach wyszukane scenerie, układała historie, które za pomocą pędzla była w stanie uwiecznić. Nic nie dawało jej większej radości. Pytana – co zabrałaby ze sobą na bezludną wyspę, odpowiadała bez namysłu – szkicownik. Kiedy w jej życiu następowały zmiany i jeden etap przechodził w następny, tym co pozwalało jej pokonać strach była świadomość twórczości. „To nic, że jutro trudny dzień – myślała – bo kiedy wrócę do domu, będę malować”. Tworzenie było dla niej największą podporą w momentach próby. Wrócę do domu i będę malować – powtarzała sobie tysiące razy.
Pewnej sylwestrowej nocy, kiedy wszelkie plany szampańskiej zabawy wzięły w łeb, choć obiecała sobie, że nie weźmie do ręki pędzla, porzuciła nudne telewizyjne powtórki i ruszyła do swojej pracowni. Cóż z tego, że innym trudno byłoby to zrozumieć. Każdy ma w końcu prawo przywitać nowy rok najlepiej jak potrafi. A dla niej nic ponad twórczością nie było lepszego. Kontynuowała pracę nad rozpoczętym jakiś czas temu dziełem. Scena obrazująca wielki kanion, przed którym stają zaskoczeni ludzie. Tłumy patrzące w wielką przepaść, której, rzecz dziwna, chyba się nie spodziewali. W pewnym momencie zatrzymała pędzel i oddała się refleksji. „Jak to możliwe, że, kiedy tworzę, nie odczuwam płynącego czasu – pomyślała. - Jak to możliwe, że całą sobą wkraczam w dzieło, które daje mi radość i zupełnie pochłania. Jak to możliwe, że nie myślę wówczas o niczym innym?”. Refleksja ta nie dawała jej spokoju. „A gdybym w trakcie malowania zaczęła zastanawiać się nad każdą upływającą chwilą? - rozważała – Czy wciąż potrafiłabym skupić się na tworzeniu? Co, jeśli ta myśl mnie nie opuści? I zamiast stwarzać nowe kształty, będę w kółko zastanawiała się nad tym, co by było, gdybym nie mogła przestać skupiać się na myśleniu?”. Poczuła ból w okolicach serca. Może to wynik zmęczenia? Miała nadzieję, że porządny wypoczynek pozwoli jej wrócić do formy. Następnego dnia, przystąpiła jak zwykle do dzieła. Kontynuowała prace nad obrazem, ukazującym przepaść. Starała się nie trapić wczorajszymi wątpliwościami. „Co to w ogóle za pomysł! - mówiła sobie – Starać się nie myśleć o myśleniu. Absurd”. Jednak wątpliwości nie ustąpiły na długo. Co więcej, doszły do nich kolejne. Kiedy bowiem obraz z kanionem był całkiem gotowy, naszła ją kolejna refleksja. Spoglądając na swoje dzieło, pomyślała: „Doskonały efekt. I tygodnie długiej, katorżniczej pracy. - zawahała się – Moment, moment. Przecież kocham malować. Chwileczkę...”. Czuła, że dzieje się z nią coś niepokojącego. „Namalowałam świetny obraz, pracując jak wół. Moja pasja wymaga wielkiego wysiłku. Nie wiem, czy kolejnym razem uda mi się stworzyć coś równie dobrego. Poświęcić temu tak wiele czasu i jeszcze nie myśleć o myśleniu”. Dawną lekkość zastąpiły ciągłe niepokoje. Wciąż chodziły jej po głowie myśli o tym, że proces twórczy jest długi i wymaga skupienia i że jej osłabiona kondycja z pewnością nie pozwoli namalować czegoś tak ambitnego, jak dawniej. Nieustające natrętne myśli, owinęły jak kokon dawne wyobrażenie o malowaniu. Przestało ono kojarzyć się z czymś przyjemnym, do czego tęskni się nawet w sylwestrową noc, a stało się źródłem frustracji i przekonania o utracie. Kiedy przyjaciele pytali, dlaczego nie maluje, odpowiadała, że wszystko już w dziejach sztuki wymyślono i być może nie była jej pisana kariera artystki.
Dopiero po latach uświadomiła sobie, jak bardzo pod wpływem choroby zaczęła oszukiwać samą siebie. Jak głęboko tkwi w niej miłość do tworzenia i na jak długo pozwoliła ją sobie odebrać. Zrozumiała, że natrętne myśli były nieracjonalne i przynosiły same szkody. Że pewne rzeczy mogą dziać się w życiu same z siebie, bez udziału wielkiego namysłu i ciągłego rozpamiętywania. I że czymś takim, co zatrzymuje czas i pozwala umysłowi popłynąć w nieznane dotąd strony, jest malarstwo. Kiedyś zapytano ją, czy nie uważa tych wszystkich lat, gdy przestała tworzyć, za stracone. Uświadomiła sobie wówczas coś bezcennego. „Tematy, które przyniosła mi moja choroba są głębokie i dojrzałe. Kiedyś sądziłam, że wiele straciłam. Dzisiaj wiem, że z tej straty mogę wyciągnąć duży zysk. Nie myśląc o myśleniu, tylko je malując”.

ZADANIE DOMOWE
Jeśli są w Twoim życiu pasje, które z różnych przyczyn dawno zarzuciłeś, przypomnij je sobie dokładnie. Powróć do każdej z nich i zastanów się, dlaczego zostały uśpione. Być może warto którąś na nowo obudzić? Być może czas, który upłynął okaże się przewrotnie Twoim sprzymierzeńcem?