KRÓTKA POWTÓRKA
W ciągu ostatnich dwóch spotkań przypatrywaliśmy się bacznie lękowi - jego symptomom wewnętrznym i oznakom widocznym gołym okiem. Jak już wielokrotnie pisaliśmy - jedynym sposobem porzucenia błędnego koła lęku jest jego przerwanie niczym Aleksander Wielki przecinający węzeł gordyjski. Przypominaliśmy także o układzie sprzężonym mózg-zachowanie, umożliwiającym dokonywanie prawdziwych neurobiologicznych zmian poprzez zmianę postawy, nawyków czy przyzwyczajeń.
W tym króciutkim wstępie chcielibyśmy podziękować za wszystkie otrzymane w minionym tygodniu listy - każde Twoje słowo, Czytelniczko i Czytelniku, ma dla nas wagę złota. Mamy nadzieję, że zdarza Wam się czasem całkiem nieświadomie powtarzać pięć magicznych liter - ABCDE, które pozwalają wspiąć się wyżej niż sądzimy.
W tym króciutkim wstępie chcielibyśmy podziękować za wszystkie otrzymane w minionym tygodniu listy - każde Twoje słowo, Czytelniczko i Czytelniku, ma dla nas wagę złota. Mamy nadzieję, że zdarza Wam się czasem całkiem nieświadomie powtarzać pięć magicznych liter - ABCDE, które pozwalają wspiąć się wyżej niż sądzimy.
DZISIEJSZA SESJA
-
Co robisz?
- Martwię się.
- Czym się martwisz?
- Tym, że nie mogę przestać…
- Czego nie możesz przestać?
- Nie mogę przestać się martwić…
- Martwię się.
- Czym się martwisz?
- Tym, że nie mogę przestać…
- Czego nie możesz przestać?
- Nie mogę przestać się martwić…
Pozostając
w obszarze lęku, na dzisiaj przygotowaliśmy zagadnienie
zamartwiania się. Czym jest zamartwianie się? To nic innego jak
powtarzające się inicjowanie i podtrzymywanie przez dłuższy okres
czasu lękowych przekonań dotyczących potencjalnych, negatywnych
wydarzeń. O ile samo inicjacja procesu martwienia się może mieć
charakter względnie mimowolny, automatyczny, o tyle podtrzymywanie
cyklu martwienia jest kontrolowane świadomie. Świadczą o tym
chociażby takie momenty, kiedy jakieś zdarzenie, niespodziewany
zewnętrzny bodziec odrywa nas od snucia czarnych scenariuszy.
Zamartwianie się może przybierać formy od ogólnego,
wszechogarniającego poczucia martwienia się „wszystkim i o
wszystko”, po zamknięte w określonych ramach czasowych (od kilku
minut po kilka godzin) cykle myślenia pełnego obaw.
Adrian
Wells wyróżnia dwa rodzaje martwienia się:
- Zamartwianie się typu 1 – dotyczy codziennych zewnętrznych wydarzeń (np. lęk o dobrostan osób bliskich, trudności zawodowe, możliwe wypadki itp.) Martwię się, że syn może mieć wypadek w trakcie kolonii, Co jeśli zwolnią mojego męża z pracy? oraz niepoznawczych zdarzeń wewnętrznych (np. doznania z ciała, choroby itp.) Od kilu dni boli mnie głowa – pewnie jestem poważnie chora, Coś złego się wydarzy, bo czuję w ciele rozdygotanie
- Zamartwianie się typu 2 – „metazamartwianie”, czyli martwienie się samym faktem martwienia, które odbierane jest przez osobę jako coś negatywnego, coś co może grozić zachwianiem równowagi psychicznej; to zamartwianie typu 2 w wielu wypadkach pełni rolę mechanizmu podtrzymującego martwienie się. Wynika ono przede wszystkim z nieracjonalnych przekonań:
Martwienie
doprowadza mnie do obłędu, do choroby psychicznej
Nie
mogę kontrolować zamartwiania się – przejmuje ono nade mną
kontrolę
W
wyniku tych przekonań osoba może podejmować różne działania,
aby unikać martwienia. Częstą strategią radzenia sobie z
metazamartwianiem są próby tłumienia rozmyślań. Niestety
skutkiem tej techniki bywa natrętne powracanie niechcianej myśli.
Przekonasz się o tym wykonując proste ćwiczenie – Zamknij oczy i
myśl intensywnie o wszystkim oprócz „białego niedźwiedzia”.
Pamiętaj, obrazy mentalne białego niedźwiedzia są zakazane!
Poświęć temu ćwiczeniu kilka minut. Jaki jest efekt? Im bardziej
starasz się uniknąć myślenia o danej rzeczy, tym wyraźniej
pojawia się ona w świadomości.
Dlaczego
tak trudno zaprzestać martwienia?
Okazuje
się, że bardzo często oprócz łatwych do wydobycia nagatywnych
metaprzekonań o procesie martwienia się, posiadamy również
utajone przekonania o dobrym wpływie i konieczności radzenia sobie
poprzez zamartwianie. Oto niektóre z nieracjonalnych przekonań
podtrzymujących martwienie:
Dzięki
martwieniu lepiej sobie radzę
Jeśli
się martwię to mogę spowodować, że nie stanie się nic złego
Gdy
się martwię, zawsze mogę być przygotowany na najgorsze
Gdybyśmy
podjęli próbę oceny powyższych stwierdzeń pod kątem zdrowego
myślenia, w mig doszlibyśmy do wniosku, że nie spełniają one
kryterium racjonalności. Zaabsorbowanie myślami pełnymi niepokoju
nie podnosi bezpieczeństwa, a nawet może pogłębiać poczucie
bezradności. Ponadto koncentracja na zmartwieniach zwiększa
wrażliwość i podatność na wyszukiwanie zagrażających aspektów
potencjalnych sytuacji i staje się początkiem tworzenia kolejnych
negatywnych scenariuszy. Warto też zwrócić na magiczne myślenie,
które zakłada, że poprzez zamartwianie się, możemy wpływać na
zewnętrzne okoliczności i zmniejszać ryzyko ich wystąpienia. Sam
fakt martwienia się, nie jest w stanie w żaden sposób wpłynąć
na sytuacje zewnętrzne (czy poprzez zamartwianie się, że spóźnisz
się jutro do pracy z powodu korków ulicznych jesteś w stanie
zapobiec pojawieniu się korków? Absolutnie nie!)
ZADANIE
DOMOWE
Bywasz
ofiarą nieustannego zamartwiania? Spróbuj potrenować następujący
eksperyment: Kiedy zauważysz, że rozpoczynasz swój rutynowy cykl
zmartwień, powiedz sobie że znajdziesz czas na przemyślenie
problemu później. Wyznacz sobie w ciągu dnia czas około 15-20
minut, który będzie zarezerwowany wyłącznie dla martwienia się i
o określonej porze dnia zajmuj się wyłącznie martwieniem. Każdego
dnia pomyśl i zapisz, dlaczego martwienie było Ci potrzebne.
Opracowanie
na podstawie: A.Wells „Terapia poznawcza zaburzeń lękowych”