czwartek, 16 maja 2013

SESJA 50: MAMA WYCHODZI Z KINA - NA PROSTĄ

KRÓTKA POWTÓRKA

To prawda, umysł płata nam często figle. Nie chcąc myśleć o cytrynie, widzimy ją oczyma wyobraźni, zaś na komendę "nie patrz w dół!" machinalnie pochylamy głowę, by szybko zwrócić ją w drugą stronę. Warto zarówno w odniesieniu do innych, jak i do samych siebie, możliwie najczęściej posługiwać się słowem wspierającym. Zamiast straszyć ewentualnością przegranej, skupiać się na pozytywnych elementach zmagań, cenić zaangażowanie i upór i nie doszukiwać się dziury w całym. Słowo ma wielką moc. Jedną z form autoterapii jest biblioterapia -zarówno jako samodzielna lektura podręczników terapeutycznych, jak i analizowanie przygotowanych we współpracy z terapeutą tekstów o określonym przesłaniu. Dziś powiemy o słowie w jego różnych postaciach.

DZISIEJSZA SESJA
Pamiętacie z pewnością Tima? Tego ośmiolatka, który po długim pobycie w szpitalu nabrał przekonania, że nie dogoni swoich rówieśników.
Pamiętacie z pewnością również jego heroiczną walkę o to, by nie pozostać w tyle, a nawet pozostawić za plecami tych, od których dzielił go niedawno ogromny dystans. Wiecie doskonale, kim został Tim. To nikt inny jak dr Aaron Temkin Beck, czołowy badacz terapii poznawczo-behawioralnej. Dziś przedstawię Wam rodziców Tima - Harry'ego i Elizabeth. W 1919 roku zmarła siedmioletnia Beatrice, córka Państwa Beck. Jej śmierć pogrążyła matkę w bolesnej depresji, z którą zmagała się w różnym natężeniu do końca życia. Jak być może pamiętacie, Aaron miał się urodzić dziewczynką, by zrekompensować nieco ból po stracie córki. Tę rodzinną tragedię wspomina starszy brat Aarona, mówiąc, iż matka "była nie w pełni zrównoważona. Kiedy wspominałem to wydarzenie [śmierć Beatrice], zanosiła się płaczem. Nie potrafiłem nic na to poradzić" (Weishaar M., Aaron Beck, Gdańsk 2007, s. 24). Siostra Elizabeth, imieniem Belle, usiłując odwrócić uwagę kobiety od tragedii, regularnie zabierała ją do kina. W końcu stało się to dla niej tak ożywcze, że spędzały przed ekranem całe dni. Zabierały ze sobą starszego syna, co rozbudziło w nim prawdziwą fascynację tą sztuką. Aaron przyszedł na świat w 2 lata po śmierci Beatrice. Jak wspomina, nie miał pojęcia, że jego matka łagodziła ból po stracie w ten sposób. On sam podczas wyczerpujących studiów medycznych znalazł sposób na cotygodniową regenerację sił. Było to oczywiście kino, odwracające choć na krótki czas uwagę od codziennych trosk.
Po śmierci Elizabeth, jej mąż Harry znalazł z kolei swój sposób na złagodzenie bólu i samotności. Zaczął pisać wiersze. Nie była to późno odkryta pasja - Harry pasjonował się od dziecka literaturą, jednak dopiero po doświadczeniu straty zaczął także ją tworzyć. Pisywał na rozmaite tematy - od korzeni rodzinnych, sięgających środowiska rosyjskich Żydów, z którego Beckowie się wywodzą, przez ludowe podania aż do wydarzeń współczesnych.
Sztuka bywa ożywcza. Zajmuje naszą myśl, pochłania uwagę odcinając ją od przykrej niekiedy rzeczywistości. Czy spędzanie całych dni w kinie to dobry sposób na żałobę? A któż to wie? Analityk powiedziałby, że nie wolno tłumić bolesnych odczuć, jednak Beck i Ellis radziliby skoncentrować się na powrocie do formy, nie zapominając oczywiście o tym, co się stało. Najlepsza droga wychodzenia na prostą wiedzie od nas samych. 

ZADANIE DOMOWE
Przy okazji sesji poświęconej filmoterapii prosiliśmy o obejrzenie dzieła, które Waszym zdaniem niesie pozytywny ładunek mogący skłaniać ludzi do zmian. Dziś proponujemy, byście wzięli przykład z Harry'ego Becka - ojca doktora Aarona. Napiszcie o tym, co porusza Was na tę chwilę najmocniej. Nie musi to być konkretny problem, może to być ptak widziany z okna lub wspomnienie pięknego spaceru. Opiszcie go w dowolnej formie (poezja, proza, a może... dramat?). Zastanówcie się, dlaczego Was porusza. Co w nim jest niezwykłego i jaka mądrość, którą możecie wykorzystać w przyszłości, kryje się za tym uczuciem.